oj widze, ze nie bedzie to latwe zadanie z tym pisaniem klawiatura jakas taka kosmiczna bo literki sa nie tam gdzie trzeba bo dominuja arabskie szlaczki, no chyba ze szybciutko podlapie pisanie po arabsku .;p
Posilona sniadankiem na glownym placu Marakeszu juz tak wsiaknelam w lokalny nastroj, ze prawie zapomnialam co sie dzialo przedwczoraj.. notowanie w notesiku ma swoj sens jednak...
Wylot z Katowic byl z lekka opozniony tj. 2 godziny i w trakcie lotu okazalo sie, ze wcale nie lecimy do Brukseli lecz do.... Liege, bo z powodu mgly Bruksela zamknieta byla... Hmmm, Liege bylo nie mniej mgliste ale widocznie pilotom robilo to duza roznice...Gdyby tak mysleli piloci do Casablanki i wyladowali w Marakeszu nic bysmy nie protestowaly lecz tutaj przebieglo wszystko planowo. W Casa bylysmy o polnocy i pociag do Marakeszu mialasmy o 4.50. Przez pierwsza godzine nudzenia sie podziwialysmy wprawe w z jaka PAN Sprzatajacy myl podloge-zaiste ciekawe to bylo i wymagalo od nas pewnego refleksu zeby na czas uciekac przed blotnista mazia ktora zgarnial w naszym kierunku;P Nastepnie wtulone mocno w plecaki bynajmniej nie dla pieszczot ale bezpieczensta tychze zasnelysmy i sen kontynuwalysmy w pociagu az do g.8 rano. Dziwne to dziwne uczucie byc w pociagu pelnym czarnych glow i swidrujacych czarnych tylko meskich oczu ale spoko, nawet nas nie zaczepiali.
Hotel mamy w samej medinie, lekko z boku placu. Tutaj dolaczylismy do ekipy Tomka,Uli i Asi i tak sie z nas zrobila grupa 8 osobowa zawierajaca jednego mezczyzne [gwaranta naszego bezpieczenstwa?]
Ogolnie to przyjmujemy wersje, ze Tomek ma 5 zon, bo to wzbudza respekt lokalesow hehehe. Wsrod zon panuje na razie zgoda i jasny podzial rol ;] Ja jestem od nalewania herbaty hehehehe, co wazne przy mietowej herbacie musi byc ona lana z jak najwiekszej wysokosci w celu napowietrzenia i.... idzie mi to coraz lepiej i coraz mniej rozlewam dookola hhehehe [a maz mnie nie bije jak porozlewam-ludzki to maz ;P]
Obeszlismy medine dookola juz kilka razy, zapuscilismy sie w kierunku pobliskiego meczetu i kilku ogrodow, reszte ekipy poszla zwiedzac dalej a ja oddalam hold snom coby wieczorem byc z formie. Trwa tu Ramadan,wiec plac, knajpy ozywiaja sie po zachodzie slonca. No i znowu tylko faceci dominowali-grupki udajace, ze cos przedstawiaja i grupki facetow udajacych, ze to ich ciekwi. Najlepsza byla ekipa ktora glosno klaskala kiedy solista bral solidny rozped po to tylko zeby.... isc.ISC. Oczywiscie od tych glosnych owacji i braw gromadzilo sie wiecej i ludzi zaciekawionych wystepem i gosciu znowu bral rozped i... szedl. Za ktoryms takim razem, gdy tlum byl juz spory i ciekwaosc siegala zenitu gosciu stawial sobie szklanke na glowie i... to byl chyba caly numer ;P Nie wiem jak bardzo dochodowy byl to numer, ale niewatpliwie bardzo ciekawy, nieprawdaz??