28.9.08

As Sawira

A propos Ramadanu to jest to juz koncowka i objawia sie to zwiekszonym tlumem ok. godz.19.30 kiedy to wszyscy glodni zmierzaja do jadlodajni... nie wiem jaki jest ich stan wqrw.. bo schodzimy im z drogi i pokornie czekamy az zjedza w pierwszej kolejnosci zanim my innowiercy zostaniemy dopuszczeni do stolow.
Ramadan konczy sie we wrzesniu w tym roku, wiec jeszcze tylko kilka dni...

As Sawira jest miejscowoscia nad oceanem na zachod od Marakeszu i pomysl zeby tu wpasc z wizyta przyszedl spontanicznie..Wsiedlismy w autobus dla lokalesow czyli bez klimy, ale za to z lokalnymi kolorytami i hm zapachami i po 3 godzinach juz bylismy na miejscu. W sumie bylismy zawiedzeni, ze nie jechaly z nami kozy ani zadne inne krowy, gdy nareszcie wsiadla babina z.... kura i uratowala nasze zawiedzione nadzieje. Kura przeszla sesje foto oczywiscie, wszyscy sie smiali kiedy ja krzyczalam,bo pan biletowy usadowil mi kure na kolanach ku uciesze gawiedzi.... Kura sie nie smiala w sumie.... pewnie jechala na rosol;P

Jak tu bosko czuc zapach oceanu w powietrzu.. zwlaszcza kiedy noce takie cieple...[pan mnie wygania, bo chce isc jesc.. no to dopisze reszte potem]

27.9.08

Bruksela,Marakesz i takie tam

oj widze, ze nie bedzie to latwe zadanie z tym pisaniem klawiatura jakas taka kosmiczna bo literki sa nie tam gdzie trzeba bo dominuja arabskie szlaczki, no chyba ze szybciutko podlapie pisanie po arabsku .;p

Posilona sniadankiem na glownym placu Marakeszu juz tak wsiaknelam w lokalny nastroj, ze prawie zapomnialam co sie dzialo przedwczoraj.. notowanie w notesiku ma swoj sens jednak...

Wylot z Katowic byl z lekka opozniony tj. 2 godziny i w trakcie lotu okazalo sie, ze wcale nie lecimy do Brukseli lecz do.... Liege, bo z powodu mgly Bruksela zamknieta byla... Hmmm, Liege bylo nie mniej mgliste ale widocznie pilotom robilo to duza roznice...Gdyby tak mysleli piloci do Casablanki i wyladowali w Marakeszu nic bysmy nie protestowaly lecz tutaj przebieglo wszystko planowo. W Casa bylysmy o polnocy i pociag do Marakeszu mialasmy o 4.50. Przez pierwsza godzine nudzenia sie podziwialysmy wprawe w z jaka PAN Sprzatajacy myl podloge-zaiste ciekawe to bylo i wymagalo od nas pewnego refleksu zeby na czas uciekac przed blotnista mazia ktora zgarnial w naszym kierunku;P Nastepnie wtulone mocno w plecaki bynajmniej nie dla pieszczot ale bezpieczensta tychze zasnelysmy i sen kontynuwalysmy w pociagu az do g.8 rano. Dziwne to dziwne uczucie byc w pociagu pelnym czarnych glow i swidrujacych czarnych tylko meskich oczu ale spoko, nawet nas nie zaczepiali.

Hotel mamy w samej medinie, lekko z boku placu. Tutaj dolaczylismy do ekipy Tomka,Uli i Asi i tak sie z nas zrobila grupa 8 osobowa zawierajaca jednego mezczyzne [gwaranta naszego bezpieczenstwa?]
Ogolnie to przyjmujemy wersje, ze Tomek ma 5 zon, bo to wzbudza respekt lokalesow hehehe. Wsrod zon panuje na razie zgoda i jasny podzial rol ;] Ja jestem od nalewania herbaty hehehehe, co wazne przy mietowej herbacie musi byc ona lana z jak najwiekszej wysokosci w celu napowietrzenia i.... idzie mi to coraz lepiej i coraz mniej rozlewam dookola hhehehe [a maz mnie nie bije jak porozlewam-ludzki to maz ;P]

Obeszlismy medine dookola juz kilka razy, zapuscilismy sie w kierunku pobliskiego meczetu i kilku ogrodow, reszte ekipy poszla zwiedzac dalej a ja oddalam hold snom coby wieczorem byc z formie. Trwa tu Ramadan,wiec plac, knajpy ozywiaja sie po zachodzie slonca. No i znowu tylko faceci dominowali-grupki udajace, ze cos przedstawiaja i grupki facetow udajacych, ze to ich ciekwi. Najlepsza byla ekipa ktora glosno klaskala kiedy solista bral solidny rozped po to tylko zeby.... isc.ISC. Oczywiscie od tych glosnych owacji i braw gromadzilo sie wiecej i ludzi zaciekawionych wystepem i gosciu znowu bral rozped i... szedl. Za ktoryms takim razem, gdy tlum byl juz spory i ciekwaosc siegala zenitu gosciu stawial sobie szklanke na glowie i... to byl chyba caly numer ;P Nie wiem jak bardzo dochodowy byl to numer, ale niewatpliwie bardzo ciekawy, nieprawdaz??

24.9.08

Pierwszy przedetap podrozy...Katowice

Po osmiu godzinach w zimnym pociagu polewanym hojnie deszczem przez wiekszosc czasu, dojechalam do miejsca startowego mojej wyprawy zmarznieta jak pies. Moglam przecwiczyc przy tej okazji ubieranie skromnych zasobow plecaka na siebie w taki sposob zeby z niczego jednak uklecic cos cieplego..
Przy wjezdzie do miasta rzucil mi sie w oczy taki oto frapujacy neon: "Uczynne dlonie"...hmm..Moze ktos sie spotkal z taka usluga i posluzy wskazowka jakie uslugi tam oferuja, bo jakos tak czuje sie zaintrygowana ....

Wlasnie przystepuje z towarzyszka podrozy do rytualnego picia czerwonego wina w celu oblaskawienia duchow coby nam sprzyjaly ;) a jutro g.6 rano fruuu do Brukseli

18.9.08

proba bloga



raz dwa trzy


A teraz do sedna, do sedna! Poczynilam naklad wysilku, inwencji oraz finansow zeby sobie zmajstrowac owa koszulke z osobistym swoim milusinskim kotem. Dodatkowo dla nieczytajacych pisma obrazkowego dolaczylam tekst po francusku mowiacy ladnym rymem to co po polsku juz tak ladnie zrymowac sie nie chce a mianowicie: uwielbiam mojego kota, moj kot uwielbia mnie :)
A skad pomysl? Otoz doczytalam w przewodniku wazna zaiste notke, ze koty ciesza sie w Maroku powazaniem, maja fory, itp itd. Bierze sie to z niejakich przypowiastek jak to Pan Prorok Mahomed pozwolil laskawie zjesc jednemu kotu ze swojego talerza ;o) albo jak kot zasnal na szacie Proroka to ten odcial ten kawalek materialu zeby kota nie budzic ;o) Jednym slowem, skoro sam Mahomed taki byl laskawy dla kotow to jego wyznawcy tym bardziej..
..Tak mowi przewodnik a jak jest naprawde sie okaze...Zamierzam to "stestowac" . Kot moj jest "w miare" orientalny ;) wiec pasuje do orientalnych klimatow.. Licze, ze bede wywolywac przyjazne nastawienie tambylcow do celow roznych:)